Słomniczanka Słomniki - strona nieoficjalna

SŁOMNICZANKA: Bubak – Żak, Jaworski, P. Strona, P. Szwagrzyk (46 Zaranek) –Drożniak, Grzywacz (46 Styczeń), Zagrodzki (67 Kura), Konieczny  – Trzeciakiewicz, Rudek (81 Tochowicz)

Nie tak sobie wszyscy wyobrażali przebieg niedzielnego meczu Słomniczanki z krakowskim Borkiem. Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego Roberta Marciniaka można było się spodziewać ciężkiej przeprawy dla miejscowych w tym spotkaniu. Nie chodzi tu tylko o stan murawy ale głównie o osłabienie drużyny nieobecnościami Pawła Kwiatkowskiego i Daniela Suchana.
Początek spotkania potwierdził, że przedmeczowe obawy nie były płonne. Goście od pierwszych minut  z werwą natarli na bramkę  Słomniczanki, która tylko sporadycznie próbowała kontratakować. Długotrwały napór Borku przyniósł w 25 minucie rezultaty, kiedy to Dudka w sytuacji sam na sam przelobował Damiana Bubaka. Zmierzającą do pustej bramki piłkę jeszcze rozpaczliwie próbowała wybić przewrotką Damian Żak, ale ostatecznie ugrzęzła ona w siatce, 0-1. Strata gola podziałała na graczy Słomniczanki motywująco. Widząc, że dotychczasowa strategi nie przynosi efektów śmielej zaatakowali bramkę Machety. Już po trzech minutach od straty bramki, w 27' gry, w sytuacji sam na sam znalazł się najskuteczniejszy obecnie gracz Słomniczanki - Mateusz Trzeciakiewicz. Minął bramkarza gości i kiedy wydawało się, że nieuchronnie wpakuje piłkę do pustej bramki został powalony przez golkipera Borku na murawę. Sędzie bez wahania wskazał na rzut karny i jednocześnie ukarał czerwoną kartką bramkarza przyjezdnych. Do piłki podszedł sam poszkodowany i ... rezerwowy bramkarz strzał obronił. Ta sytuacja podłamała zawodników Słomniczanki, którzy już do końca I połowy praktycznie nie zagrozili bramce Borku.

Druga połowa przebiegała w podobnym scenariuszu. Borek, grający w osłabieniu, przeważał a zawodnicy Słomniczanki bezskutecznie do końca dążyli do wyrównania.